Dziewczyna z ołówkiem w ręku

Rozpoczynamy cykl rozmów z osobowościami mieszkającymi w naszej okolicy. Pierwsze spotkanie z Mają Kapkowską-Szewczak. 

 

Maja Kapkowska-Szewczak jest zootechnikiem, instruktorką jazdy konnej, portrecistką zwierząt. Mieszka w Grodzisku Mazowieckim. Od kilku lat rysuje zwierzęta, głównie konie, choć nie tylko. Pracowała też w lokalnych szkółkach jeździeckich, m.in. w Stajni Eko-Farm w Milanówku, czy Kuclandii w Książenicach.

  

Iwona Kulczak: Przeglądając ogłoszenia na Tablicy.pl znalazłam Twoje prace. Pomyślałam sobie: „ta dziewczyna urodziła się z ołówkiem w ręku!”

 

Maja Kapkowska-Szepczak: Coś w tym jest. Mój tata rysuje bardzo dobrze technicznie. Gdyby zdecydował się rozwijać rysunek odręczny to, na pewno osiągnąłby duży sukces. Moja mama związana jest z poligrafią, więc też ma zmysł plastyczny plus pewna ręka i pewne oko. Rysuję odkąd pamiętam i te konie ciągle się też przewijały w moich rysunkach już od małego.

 

Właśnie widziałam Twoją pasję do koni. Przepiękne portrety. Rozumiem, że właśnie z tej pasji zdecydowałaś się na studia zootechniczne?

 

Tak, dokładnie. Chciałam studiować coś, co jest dla mnie ciekawe niż przez wiele lat uczyć się czegoś, co mnie w ogóle nie pociąga. Zastanawiałam się jeszcze nad ASP, ale bardzo nie lubię jak ktoś mi coś narzuca, także bardzo szybko zrezygnowałam z tego pomysłu.

 

Na czym najbardziej lubisz rysować?

 

Zdecydowanie wybieram papier. Można go wszędzie ze sobą zabrać. Teraz byłam na wyjeździe i jest łatwiej zabrać ze sobą papier, ołówek, gumkę i temperówkę niż taszczyć za sobą pastele albo farby.

 

Na czym malujesz oprócz kartonu?

 

Płótno. Maluję też na bluzkach czy spodniach. Malowałam też na szkle lub drewnie. Robiłam podobne szkatułki do de kupażu, tylko ja malowałam swoje własne rysunki zamiast klejenia serwetek.

 

Dlaczego rysujesz zwierzęta, a nie ludzi, przecież człowiek jest ciekawszy?

 

Są ludzie, którzy lepiej rysują zwierzęta i są ludzie, którym lepiej wychodzi rysowanie ludzi w portretach. Kiedyś przeglądałam oferty na allegro i widziałam oferty osób, którzy rysują zarówno portrety ludzi jak i zwierząt. Ale od razu widać po pracach, że ta osoba powinna rysować na przykład tylko zwierzęta, a nie ludzi. Po prostu to im lepiej wychodzi. Albo może jest to kwestia praktyki – może ta osoba za mało rysowała ludzi. Ja natomiast zdecydowanie wolę zwierzęta. Zwierzę ma sierść, ma dużo kolorów i zwierzę zawsze można narysować na czarnym tle i to bardzo dobrze wygląda. Natomiast chyba żaden człowiek nie chciałby być rysowany na czarnym tle, bo wyglądałby dość żałobnie. Staram się raczej ludzi nie rysować. Kiedyś miałam zamówienie na rysowanie portretów dziecięcych. Narysowałam je w ołówku i pastelami. Efekt był całkiem zadawalający, może dlatego, że dzieci mają mniej rys do uchwycenia.

Ostatnio też miałam zamówienie na jeźdźca na koniu farbą olejną. No jakoś wybrnęłam, ale łatwo nie było, także portrety ludzkie zostawiam tym, którzy na tym się znają. Ja wolę zwierzęta. Niech każdy specjalizuje się w tym, w czym jest lepszy. Chyba, że ktoś wyspecjalizował się w obydwu rodzajach. Ja też pewnie nie chcę rysować ludzi, bo nie mam tak oka wyrobionego, więc nie do końca widzę w portrecie braki. Natomiast jak widzę portret zwierzęcia, a wybitnie w przypadku konia to od razu widzę – oooo, tutaj jest jakiś błąd! Zawsze coś się znajdzie i w swoich pracach oczywiście też!

 

Przeglądając Twoje prace to faktycznie przeważają konie.

 

Tak, zdecydowanie wolę konie. Jakiś czas temu odezwali się „kociarze”, więc zaczęłam się bardziej otwierać i rysuje też koty. Poszłam o krok dalej, to zaczęli się odzywać chętni na psy, bo skoro maluję konie, to przecież kot i pies, to też zwierzę, więc czemu nie rysować? I okazało się, że to też całkiem nieźle wychodzi. Powoli też zaczynam rysować kwiaty. Ostatnio zainspirowały mnie koguty. Także małymi krokami otwieram się na rysowanie innych zwierząt lub rzeczy, ale chcę pozostać przy rysowaniu tego, co najbardziej lubię. Wtedy osiągam najlepszy efekt.

 

Czy miałaś jakieś nietypowe zamówienie na portret pupila?

 

Nie, nietypowych to nie miałam, ale dziwne są zdjęcia, które są wysyłane przez zlecających. Raz miałam taki przypadek. Pani zgłosiła się do mnie, że chce, abym narysowała 4 koty. Zgodziłam się. Nie ma sprawy. Zlecenie wydawało się niby proste, i tak myślałam dopóki nie otrzymałam zdjęć. Były dość zaskakujące. Większość z nich była wykonana telefonem komórkowym w dużym zbliżeniu przy jakimś ciemnym świetle. Nie było widać nic oprócz głowy kota i czerwonych, wytrzeszczonych i przerażonych oczu. No i jak tutaj z tego wyciągnąć szczegóły sierści, której nie widać do portretu?

 

Czyli generalnie mamy problem z fotografowaniem w Polsce….

 

Na to wychodzi. Ludzie przytrzymują na siłę te zwierzaki i wydaje im się, że ta głowa jest najważniejsza. A ja bym chciała zwierze w całej okazałości, tak luzem puszczone. A najlepiej kilka różnych ujęć. Znajoma też opowiadała, że otrzymała zdjęcie zwierzaka zrobione z góry jak siedzi w wannie, więc jeszcze lepsza historia.

 

Jak dużo czasu zajmuje Ci rysowanie takiego jednego portretu?

 

Na przykład przedwczoraj w ciągu dnia zrobiłam portret w ołówku. Gdybym umiała tak usiąść i rysować non stop, to zajęłoby mi to pewnie około 3-4 godzin. Ale ja tak nie potrafię. Muszę na chwilę odejść, popatrzeć z daleka, przejść się z kartonem do lustra. Popatrzeć na odbicie, czy są odpowiednie proporcje. A to jeszcze zrobię zdjęcie, bo na mniejszym też lepiej widać. To są takie różne triki, które stosuje się w czasie rysowania, aby wydobyć więcej szczegółów. A to herbatkę sobie zrobię i znów coś podrysuję. A to coś przekąszę i znów coś podrysuję. I tak się kręcę cały dzień. Jak trzeba to i w godzinę zrobię, ale wtedy nie jestem zbyt zadowolona. Rysunek nie jest dopracowany i na pewno nie może być w ołówku, musi być mały i najlepiej jeżeli malowany jest pastelami. Mój rekord rysowania pastelami to 40 minut.

 

A co Ci daje rysowanie?

 

Relaks i odprężenie.

 

A co by było, gdyby ktoś zabrał Ci na miesiąc przybory do malowania i nie miałabyś żadnych szans na tworzenie. Co wtedy byś robiła, czym byś się zajęła?

 

Już kiedyś miałam taką sytuację. Pracowałam na cały etat i nie miałam tyle czasu ani siły na siadanie do rysowania, ale cały czas miałam tą myśl w głowie „rysowanie”. Więc nawet podczas rozmowy telefonicznej coś musiałam rysować na jakiejkolwiek kartce. Po prostu nie mogłam wytrzymać!

 

A co to była za przygoda z pozowaniem na ASP?

 

To był zwykły modeling.

 

A jak przyszłaś pierwszy raz to nie miałaś problemu z nagością ciała? Wydaje mi się, że trzeba mieć niesamowitą akceptację swojego ciała, aby dać się rysować nago osobom, których się nie zna.

 

Tam są zupełnie inni ludzie. Tam byłam po prostu zwykłym obiektem do rysowania tak jak martwa natura. Tam nikt nie patrzył na mnie jak na nagą kobietę, a raczej jak na modela, który trzeba narysować. Na pewno na ulicy, czy w jakimkolwiek innym miejscu bym się nie rozebrała. Myślę, że spotkałabym się z objawami braku akceptacji. Natomiast tam, nie miałam żadnego problemu. Wchodzi się wśród tych ludzi i ma się wrażenie, że jest się ubranym tak jak oni.

 

Czy oglądałaś później prace studentów?

 

Tak, patrzyłam jak ludzie rysowali. Bardzo mnie to ciekawiło. Były prace, na których kompletnie się nie rozpoznawałam, także rysować każdy może. Po tych pracach, które tam widziałam nie ma dla mnie pojęcia „ja nie umiem rysować”. Poza tym, dla mnie chlapnięcie farbą na płótno nie jest żadną sztuką. Widziałam swój portret wykonany farbami olejnymi i raczej tam siebie nie dostrzegłam. To była jakaś różowa plama na ciemnym tle. Ale wiadomo, że są ludzie, którzy nie mają talentu – zacięcia do malowania realistycznego, ale za to odnajdują się rewelacyjnie w innych stylach. Najważniejsze jest, aby znaleźć coś swojego.

 

Jak tam trafiłaś?

 

A to dzięki mojemu byłemu mężowi. Znalazłam ogłoszenie w Gazecie Wyborczej i mąż mnie namówił, abym z ciekawości zadzwoniła i się dowiedziała jak to wygląda. Zadzwoniłam i pozowałam przez rok czasu. Pomyślałam sobie też, że skoro nie jestem studentką, to może jako model czegoś się nauczę i podpatrzę. Popatrzyłam przez ten czas na wiele różnych prac i stwierdziłam, że nie jest ze mną tak źle. Natomiast nie wiem, czy komuś by się podobało, to jak ja realistycznie rysuję. Widziałam na koniec wystawę wszystkich prac i na niektórych się odnajdywałam. A na niektórych pracach poznawałam siebie po pozie w jakiej byłam ustawiana. Biorąc pod uwagę to, że ja jestem mocno zapatrzona w realizm to mało było prac, które mi się podobały.

 

Kto jest twoim ulubionym malarzem?

 

Uwielbiam pastele Zbigniewa Kotowskiego. Miałam okazję kilka razy z nim rozmawiać na wystawach koni. Maluje też farbami olejnymi, ale pastele zdecydowanie bardziej mi się podobają. Kiedyś, jak byliśmy w Kętrzynie to miałam kilka swoich prac w ołówku i pastelach. Pokazałam je Panu Kotowskiemu. Dostałam kilka rad, co poprawić w pastelach, natomiast jak zobaczył moje prace w ołówku, to stwierdził, że zdecydowanie to jest moja mocna strona.
Poza tym, bardzo lubię też wszystkich naszych polskich malarzy historycznych, ale to jest oczywiste.

 

Oprócz tego, że jesteś po zootechnice, rysujesz konie to wiem, że jeszcze jeździsz konno.

 

Tak, konno jeżdżę już 21 lat. Zrobiłam kurs instruktorski. Mam też swoich uczniów, część już jeździ samodzielnie, a część z nich jeździ jeszcze ze mną.

 

A jaki wiek dziecka jest najlepszy do rozpoczęcia nauki?

 

Najmniejsze dzieci jakie miałam były w wieku 4 lat. Ale tutaj nie można mówić o żadnej nauce, to jest raczej zaznajomienie dziecka z koniem. I bardziej to przypomina oprowadzanie na koniu i zabawę niż naukę. Takie dzieci są zdecydowanie za małe do nauki. Większości poleceń nie są w stanie wykonać, bo ich nie rozumieją. Dla takiego dziecka ogromną frajdą jest samo oprowadzenie go na koniu. Natomiast taką prawdziwą jazdę konną najlepiej rozpocząć w wieku 6-7 lat. Kręgosłup jest przede wszystkim silniejszy, nogi są dłuższe i już takie dziecko może lepiej operować nogami.

 

Słyszałam kiedyś taki mit lub prawdę, że konie są z natury leniwe.

 

Jak pracowałam w szkółce rekreacyjnej to zdarzało się pracować z końmi, które na przykład bardzo wolno szły, nie reagowały na polecenia, udawały, że nie słyszą. Często też zdarzało się, że koń nie chciał klientowi w ogóle jechać. Po prostu się zatrzymywał, a jak ja na niego wsiadałam to nagle dostawał energii i jakby miał palce, to na paluszkach by biegł. Wsiadał z powrotem klient, noooo i koń znowu jak dętka… Konie bardzo dobrze wyczuwają, ile mogą z siebie dać. Ale generalnie nie powiedziałabym, że koń jest leniwym zwierzęciem.

 

Czy można się z koniem zaprzyjaźnić?

 

Tak, jak najbardziej. Nawet bardziej niż z psem lub kotem.

 

Widziałam gdzieś określenie „flots”. Czy możesz mi powiedzieć, co to jest?

 

To są kotyliony na zawody, które szyję na zamówienie. Wszystko projektuję i wykonuję sama. Oczywiście pomagam sobie maszyną do szycia, bo ręcznie zszyć na przykład 100 sztuk byłoby ciężko.

 

Jaka forma pracy byłaby dla Ciebie największą karą?

 

Zdecydowanie biurowa! Tak siedzieć 8 godzin w jednym miejscu i przekładać papiery to nie dla mnie. Nawet pani urzędniczka w Urzędzie Pracy po 1,5 godzinnej rozmowie powiedziała: „nie! Pani do biura to się nie nadaje!”

 

Czy masz jeszcze jakąś pracę, w której chciałabyś się rozwijać?

 

Na pewno chciałabym bardziej rozwinąć rysowanie, na tyle, aby móc się z tego utrzymać. W zeszłym roku pracowałam przy szyciu sprzętu jeździeckiego. Spodobało mi się to. Mam wiele pomysłów powiązanych z pracami manualnymi – typu rzeźbienie w skórze, haftowanie, biżuteria z modeliny.

 

Gdzie i w jaki sposób można kupić Twoje prace?

 

Swoje prace wystawiam najczęściej na portalu Tablica.pl lub na fanpage’u na facebooku.

 

No cóż, pozostaje mi tylko Ci życzyć dużej sprzedaży obrazów!

 

Dziękuję.

 

Wywiad opublikowany we współpracy z blogiem Inspiracje Iwony

 

Strona www artystki: Maja Kapkowska-Szewczak, Facebook: Maja Kapkowska-Szewczak Pet Portraits, Animal Art

 

{gallery}maja_kapkowska{/gallery}